Varanasi - moje urodziny! czesc pierwsza....

jak zwykle w waskiej uliczce czyha krowa...

poranek dosc wczesny - poranna wycieczka lodka wzdluz brzegu byla w ofercie hotelu. oczywiscie, ze skorzystalysmy.

pracownik hotelu targuje sie z wlascicielami lodek a my sobie grzecznie czekamy...

i juz na pokladzie...

a slonce, jak co dzien, wschodzi, ocierajac pot z czola.



myju myju, pucu pucu...

mieszkancy tutejsi musza miec zabojczy uklad odpornosciowy...w tej wodzie jest doslownie wszystko, a oni sie tu kapia, pija z niej, gotuja, sikaja, ryby lowia...

maly pozer.


jak widac tlumy wypelniaja lodki, nic dziwnego, ze jak sie chodzi brzegiem to co pol minuty slychac 'lodke, madam?'


polawiacze z zylkami. 



w drodze powrotnej - znowu ten sam zwierz co mnie tryknal ostatnio!!! 
coz, poszlam na okolo, i tam spotkalam cztery inne....eeeh, ale zjawil sie jakis miejscowy i mi je przegonil :)

Comments

Popular Posts