Glenorchy

Wszystkie szlaki zaplanowane - zaliczone! Z niejaka duma, przypalonym nosem, i spoconymi plecami zlapalam autostopa z koncowki szlaki Routeburn do malej wiochy Glenorchy. Krotka jazda, krotka rozmowa - ok 30km. Kawalek dalej bylo miasto Queenstown - centrum atrakcji podnoszacych adrenaline, najslawniejsze miejsce orbitowania plecakowcow, tych imprezowych i tych skaczaco-latajacych. W zwiazku z iloscia ludzkiej masy na metr kwadratowy zwiazany z powyzszymi obowiazkowymi punktami do zaliczenia, nie palilo mi sie aktualnie zbytnio w tamta strone.

Glenorchy bylo spokojniejsze, cichsze, a pogoda ta sama.





Jak Ameryka, czyz nie? Taka pocztowkowa, z filmow.


Najmniejszy budynek biblioteki znany mi. A moze i na swiecie.


Ten niebieski po prawej - to moj schowek przed swiatem. Tu widok sliczny zanim sie wiecej ludzkosci zjawilo, ale mimo wszystko kacik mialam cichutki, a spania porannego i tak nie bylo, bo jak slonce zajrzy do namiotu, to nastepuje zjawisko natychmiastowej szklarni i trzeba sie wygrzebywac ze spiwora scierajac pot ze skroni katem reki.
W namiocie po lewej byla para Niemcow, urlopujacych bodajze po raz siodmy (albo dziewiaty...) w Nowej Zelandii.


Comments

Popular Posts