dojazd do Darjeeling
Amy miala juz troche dosyc mojego biegania na okolo z aparatem...
Ah, no wlasnie, male streszczenie wydarzen: pociag do Darjeeling nie jechal (zdarza sie to podobno dosc czesto) i trzeba bylo znalezc inny srodek transportu.
Okazalo sie, ze sa tam jakies zamieszki i wiekszosc jeepow i autobusow jechala do miasta kawal dalej...
Udalo nam sie znalezc jednego jeepa (dzipa ;)) i kierowca wykorzystal zamieszki, by kosic podwojnie za przejazd...coz, nie mialysmy wyboru. Aha, i jeep sie nie ruszy poki nie jest pelny...zajelo to nie za dlugo bo tylko 2 godziny :)
rowerowe ryksze czekajace na klientow
i inne jeepy czekajace na klientow
juz w drodze - toaleta, i nawet dwie maja drzwi!
postoj
ladne widoczki, po bokach para Irlandczykow z Dublina! Chlop sie okazalo pracowal dla tej samej ksiegarni co ja, tylko w innej siedzibie. Ha!
ladne widoczki, zanim chmury zaslonily je...
tu powinien jechac pociag...po lewej modlitewne flagi tybetanskie reprezentujace pokoj, wspolczucie, sile i madrosc.
zamieszki po drodze
pelno jeepow wypelnionych ludzmi jezdzilo, walcza by ich gmina/wojewodztwo bylo niezalezne od Indii.
kosz
widok z dachu naszego hotelu, trzeba bylo zapukac solidnie, bo wszystko bylo zamkniete na cztery spusty...
Comments