Darjeeling - koncowka...
a takiemu/takiej to i wygodnie i wglad na ulice jest.
male knypki bawily sie obok targu.
sklep z ogromna iloscia herbat, ktorych niewielki wybor byl nam przedstawiony przez tego tu niesmialego sprzedawce, ktory po nasypaniu sobie garsci herbaty nachuchal w nia solidnie, by troszku zwilgotniala i tym sposobem bysmy poczuly jej aromat. Elegancko to brzmi, ale pokaz byl dosc zadziwiajacy.
dwa susly pakujace herbate w sreberka i zlotka.
targ dla turystow z obowiazkowo spiacym czworonogiem.
Orly lataja pojedynczo, kruki w grupach.
placek z cebula z tego co pamietam, zadziwiajaco smaczny, kupiony za jakies 14 centow od pani z nie za bardzo zadbanego straganu, czyli z takiego jak wszystkie :D zawiniete w gazete obowiazkowo - wydanie angielskie, jak to dla turystow.
tosty z fasolka i jajecznica na to...pychota! ale trzeba bylo sztuccami pomachac, by to ogarnac.
a Enfieldow pelno.
dobre piwko do ostatniej kolacji w Darjeeling.
dzien wyjazdu - ten panw tym sklepiku mowil nam dzien dobry za kazdym razem jak przechodzilysmy obok, srednio dwa razy dziennie :) dobranoc tez sie zdarzalo.
paczka do Chojnik - najlepsza wersja z calej podrozy - recznie zszyte plotno zlakowane elegancko woskiem przez tego tu pana.
najlepsza metoda przewozenia jajek jak w srodku dzipa solidnie nadprogramowa liczba pasazerow.
...i znowu w drodze - przystanek przez przyciemniane okno z wnetrza klimatyzowanego sypialnego przedzialu w pociagu zmierzajacym do Varanasi.
znowu trzeba bylo sie uzerac o cene do miasta, i tak nas nie wysadzil za blisko, bo podobno nie moga pojazdy zmotoryzowane podjezdzac w pewne rejony. Tym sposobem spedzilysmy pierwsze niewesole chwile w nowym miescie paletajac sie po waskich coraz ciemniejszych alejkach przez zdecydowanie za dlugo czasu zanim dotarlysmy do hostelu.
Comments