Nelson
Nelson przywital mnie pokazem balonow. Byly misie i nawet wieloryby!
Wybralam sie tez do museum World of WearableArts - Swiat Sztuki Noszonej (tak doslownie), kolekcja przepieknych i niezle pokreconych kostiumow, niestety prosili o nie robienie zdjec, takze sie ladnie zachowalam tym razem.
Jednakze zaraz obok - muzeum starych aut (tu tylko pare, bylo ich ok 50), mozna bylo nawet czasami posluchac jak brzmia.
Dnia nastepnego wybralam sie na mala gorke w parku gdziez sie znajduje centrum Nowej Zelandii. Ekscytujaco to moze brzmialo, jednakze dosc nudnawo na miejscu. Pomnik taki sobie, a pogoda tez nie dopisala.
Jak jeszcze slonce swiecilo wybralam sie nad morze. Przypalilam sie, ale nogi pomoczylam i kosci rozprostowalam.
Spacer z centrum sredni, bo zaraz obok jest droga szybkiego ruchu, ale jak juz sie dojdzie to plaza piekna ciagnie sie i ciagnie, a gory usmiechaja sie z oddali.
Ano, lotnisko tez zaraz obok.
A tu sie przypadkiem napatoczylam pod sklep jubilerski tego tu osobnika, ktory zaslynal (badz zostal specjalnie wybrany) zaprojektowaniem i wykonaniem slawnego pierscienia do Wladcy Pierscieni. Drogie takie jajco w zlocie tak nawiasem mowiac.
Comments