Lucknow - spacery, palace, wieze...

niektorzy ambitnie ogladali mistrzostwa swiata w pilce kopanej o godzinach skandalicznych

jadalnia w domu goscinnym, gdzie sie zatrzymalysmy

centrum Lucknow - szerokie ulice, prawie jak miasto europejskie

zadziwiajaco droga kawiarnia z idealna klimatyzacja

a to nasza widownia zza szyby

rykszarz wynajety na podrzutke do palacu. byly po drodze male wzniesienia i mialysmy ogromne wyrzuty sumienia, ze akurat mu sie trafily dwie dobrze odzywione bialaski. no ale napiwek dostal.

rykszarz

publicznosc w palacu

wejscie

meczet na prawo

trza sie bylo pozbyc obuwia przed wejsciem, nawet bylo jak wrocilysmy...

w srodku

'szerzenie brudu lezy w naturze zwierzat, my jestesmy ludzmi' - czyli prosze nie pluc, nie sikac po katach, nie zostawiac woreczkow plastikowych nigdzie, nie jesc po katach i nie kruszyc, itd...


fotko za fotko :)

labirynt polaczony z korytarzem na okolo glownej sali

najpierw myslalam, ze to siki, ale raczej czerwone jajco, ktore wszyscy zuja i pluja...

labirynt!

pozowanie

labirynt!



taki uzbierany wspolny i potem wdeptany brod sie pare dni szoruje... 

pamiatki na scianach

gdzie lepiej zadeklarowac milosc jak nie na scianie

podziwianie glownego placu

gustowna opalenizna

na okolo sobie pospacerowac to nie sztuka, beton byl juz solidnie zagrzany, jajka z bekonem mozna by smazyc spokojnie.

pozowanko

przed wyjsciem zostalysmy zaciagniete przez policje turystyczna, ktora chciala od nas recenzje pobytu oraz mala pogawedke a gapiowie skorzystali z okazji by sie pogapic i natychmiast speszyc jak zrobilam zdjecie...

no ale popozowali tez, po zapytaniu.

moje jedzonko!!! i kolega niesmialego kucharza...

takie jeden, co sie nie chcial odczepic zanim foty nie pstryknelam

muzeum obok nudnej wiezy - sliczne swiatlo nie?

wyjscie z muzeum

tak sie kaski sprzedaje w Indiach...

i zarlo na koniec dnia. chleb naan po prawej i cos serowego z sosie po lewej.

Comments

Popular Posts