raz promem + raz autobusem = podroz do Christchurch


stojac na wybiegu dla pasazerow palacych i wdychajacych wypatrzylam ciekawostke za burta.
podejrzewam, ze jest to SW, ale jak kazde SW ma to do siebie, ze do gory nogami tworzy MS!
(tak nawiasem mowiac, doslownie i w przenosni, to to na pewno cos znaczy, ale poki co wystarczy mi moj zachwyt inicjalami rodu z Chojnik).


no i wyplywamy.


po lewej i do gory zakaz wstepu, trza isc na prawo...


scigalismy sie z innym promem, ktory smignal smignal chwile przed nami.


na srodku (ta ciemniejsza) to wyspa Somes, tam bylo wiezienie podobno...
hmmm, chyba, ze to byla kwarantanna przed przybyciem do kraju...
czas odkurzyc przewodnik chyba.


poki nie zaczelo wiac solidnie ludkow na tarasie nie brakowalo.
widok na polwysep Miramar.


a tu czubek Pencarrow i juz otwarta woda.
czyli ja do srodka i na kanape nadgonic braki senne.


a tu juz pomiedzy przeroznymi licznymi zatoczkami w drodze do Picton.
takie rozne chatki na odludziu.
fajne i przyjemne, ale chyba by solidnie dulo czasami.


ani drogi ani sciezki, ino lodka.



widok za rufa.


no i dokujemy.
konkurencja jednak szybciej dobila.


postoj w Kaikoura - slawne miasteczko na podgladanie wielorybow.
mialam czas na siku, kupno snickersa, i skok na plaze.


graffiti w tonie narodowej dumy i najwiekszej atrakcji lokalnej.



zegar tez byl w tym wielorybim tonie.

Comments

Popular Posts