Agra - Czerwony Fort
po Taj Mahal o poranku czas na sniadanie, z widokiem oczywiscie na Taj Mahal :)
a po sniadaniu, jak zwykle, odwiedziny w przybytku.
byl zaraz obok tych tu atrakcyjnych bocznych drzwi.
ambitnie udajemy sie spacerem do fortu, tu napotkani panstwo po drodze pomachali by im zrobic fotku.
a tu inni, tym razem juz nie pomachali, ale fotku tez chcieli.
kolega tutaj chcial chyba nawet ciasno objac Amy, na co sie oczywiscie nie zgodzila.
wielblad z bezpiecznej odleglosci z bonusem.
nie zebym sie bala, ani nic, khem.
pan rykszarz chcial nas koniecznie zabrac, ale udalo nam sie odmowic grzecznie, mimo, ze trwalo to solidne 15 minut...
Amy stara sie przekroczyc ulice...wieczny jej problem.
fort
symetryczne i elastyczne place w srodku
tam hen hen jest Taj Mahal
Amy podziwia krajobraz, a kolega podziwia wystajacy pasek jej stanika.
ponowne pozowanie
a tu nasi fotografowie/gapie.
tu jak sobie siedzialysmy niedaleko mialysmy watpliwa przyjemnosc odpowiadac na wiele pytan ochroniarza, glownie odnosnie naszego malzenskiego stanu i co nasi (wymysleni) mezowie robia i gdzie oni sa, eeeeh. ale potem sie odczepil w miare bez ponaglania.
kolejni pozujacy
czacha mi dymila
chusta na glowe? a po co?
na ta czesc ruin zabraklo nam sil i wody w organizmie, udalysmy sie ruchem czlapowatym w strone wyjscia, i rzucilysmy sie na stragan z napojami, by byc elegancko skoszonymi potrojnie wysokimi cenami...coz. widzieli, ze jestesmy zdesperowane, a poza tym mi butelka spadla, Amy swoja otworzyla, i trza bylo placic, ale focha i tak strzelilam i potem sobie solidnie nagrzmialam glosowo na sprzedawce.
zbawienie turystow: budka, gdzie byly z gory ustalone ceny za jazde tuk tukiem.
kupilysmy, wsiadlysmy, czekalysmy, a panowie sobie zerkali niespiesznie.
na lewo licznik!
czesto uzywany jak widac...
widok znad kolacji, strach sie bac.
widok z dachu restauracji - krowy, psy, tuk tuki, motory...
sosozupka z ciecierzycy, z placochlebkiem.
i moj pierwszy i ostatni napoj joghurtowo-(o, niespodzianka) kokosowy.
fuj.
to nie smieci w obiektywie ino latawce.
rodzinka z dachu obok.
kierowcy tuk tukow, jeden w modnej fryzurze.
nasz kelner.
Comments