dzieci, ciaze - dzien jak co dzien...

niedawno w miedzyczasie udalo mi sie myknac malym truchtem z przerwami na drzemki w srodkach przeroznego transportu do pieknie irlandzkiej szkocji w odwiedziny do Ciacherkow, by powymieniac sie zarazkami krazacej wtedy aktualnie grypo-kicho-kaszlo-fu choroby.
jako ze nie widzielismy sie ponad dwa lata, duzo bylo nadrabiania czasu nie do konca straconego, ale juz prawie zapomnianego. na spacerach, przy konsumpcji, nad trunkami, obok herbatki, i wsrod chusteczek nadgonilismy wydarzenia, skandale, stare nowinki, stare dzieci, nowe dzieci, plany, pomysly i zamysly.
i co najwazniejsze: poznalam Lolka!

a tu pare fotek:

maly pozer

mniam

traktor to wielka milosc Lolka


rodzinka w komplecie z niewidocznym bonusem

przyszly rajdowiec, ktory umie juz kierowac lepiej niz niektorzy posiadacze prawa jazdy




a traktorzysta w miedzyczasie czmychnal daleko

a tu napotkalismy konia.
ja, khem,  stalam odwaznie w bezpiecznej odleglosci.



Lolek przemawia na wiecu rolnikow

ojciec i syn i duch....oj, zagalopowalam sie.



Lolko-loczek

to tez obok konia, ale cos nie za bardzo chcialo mu sie podejsc.

nawierzchnia nie ma znaczenia, traktor z napedem dwunoznym da rade wszedzie.

a tu ja sie bawie z Lolkiem:
ja go wcale nie szarpie.
 to byla przednia zabawa. 
obu  nam sie podobala.
naprawde.
serio serio.

to tez byla fajna zabawa.
Lolek mnie wcale nie dusi.
i ja tak nie zezuje caly czas na dzieci, jak sie z nimi bawie.
nic a nic.

Comments

Popular Posts