glodnym przelotem przez Queenstown - Fergburger

Po stosownym odpoczynku w Glenorchy czas bylo ruszyc w droge. Pierwszy przystanek zaraz za rogiem - Queenstown, juz tu bylam ale nie mialam okazji skosztowac slawnego tak dosc solidnie w okolicy Fergburgera. Chwile postalam czekajac az sie ktos zatrzyma na stopa, ale jak sie czlekowi nie spieszy i slonce swieci to nawet czekanie nie przeszkadza. Dojechalam w sama pore na lunch, bo jak wiadomo kazda chwila jest dobra na lunch ;)
Jak widac ponizej, miejsce jest dosc popularne, pewnie dzieki wzmiance w przewodniku Lonely Planet. Wtarabanilam sie z moimi pakunkami i po niespiesznym wybieraniu w kolejce pod spoconym okiem osoby przy kasie wybralam bardzo ryzykownie wersje tropikalna, czyli z ananasem.
Coz, dobry byl, nawet bardzo dobry! Miecho dobrze przysmazone, nic nie wypadlo, trzymalo sie w bulce. I takiego dobrego rozmiaru tez, dal sil na dalsza droge.




Comments

Popular Posts